









Brian Johnson. Żywot Briana. Autobiografia wokalisty AC/DC / Brian Johnson ; tłumaczenie: Jakub Michalski. Kraków : Wydawnictwo Sine Qua Non, 2022
Zespołu AC/DC nikomu chyba nie trzeba przedstawiać. Legenda światowego rocka. Ponad 200 milionów egzemplarzy albumów sprzedanych na całym świecie. Nim jednak nagrali ten najważniejszy – Back in Black – wydarzyła się tragedia, która mogła zmienić bieg historii i doprowadzić do rozpadu grupy. Mowa o tragicznej śmierci charyzmatycznego wokalisty AC/DC – Bona Scotta. Jak wyglądałby Back in Black ze Scottem na wokalu? Czy płyta w takim kształcie w ogóle by powstała? Tego nigdy się nie dowiemy. Po śmierci swego wokalisty pozostali muzycy przez pewien czas myśleli o rozwiązaniu zespołu, na szczęście zmienili zdanie i zaczęli szukać nowego frontmana, wybierając ostatecznie Briana Johnsona. I tutaj następuje koniec, jeżeli chodzi o Żywot Briana, gdyż główna oś książki – nie licząc prologu i epilogu – wbrew podtytułowi skupiona jest na drodze Johnsona, jaką musiał pokonać, zanim został wokalistą AC/DC.
W każdej tego typu opowieści (podobnie jest i tu) na początku poznajemy dzieciństwo głównego bohatera, które przeważnie nie należało do najłatwiejszych „…wprowadziliśmy się pod numer 106, gdzie były dwie sypialnie, nim tata – spełniając obietnicę mamie – przekonał ludzi z urzędu, byśmy mogli się przenieść pod numer 1, w którym było dodatkowe pomieszczenie. To wciąż było o wiele za mało na sześcioosobową rodzinę – ja i moi bracia musieliśmy się dzielić podwójnym materacem i mieszkać w jednym pokoju…”1. Nie oznacza to wcale, że młodość Johnson odmalowuje wyłącznie w ciemnych barwach. Wręcz przeciwnie, czytamy: „Potrafiliśmy się wtedy znakomicie bawić. Nie było samochodów, ruchu ulicznego, świecących ekranów czy gier wideo, od których można by się beznadziejnie uzależnić. Każdy miał na oku dzieciaki z wszystkich okolicznych rodzin. Byliśmy tak wolni, że teraz trudno to sobie wyobrazić”2. Był to również okres, gdzie pojawiły się pierwsze muzyczne fascynacje, jednocześnie rozbudzające nadzieje o własnej karierze i sukcesie: „Wiele osób mówi, że wraz z piosenką Tutti Frutti narodził się rock’n’roll, co w sumie pasuje, bo moje marzenia o śpiewaniu miały początek właśnie w tej konkretnej chwili”3.
Z czasem marzenia zaczęły przybierać bardziej realistyczną formę w postaci kolejnych zakładanych zespołów, skupiających się w pierwszym etapie działalności na nauczeniu i jak najlepszym zaprezentowaniu podczas wystąpień na żywo utworów królujących na ówczesnych listach przebojów. Powolna, systematyczna praca w końcu zaprowadza Johnsona do zespołu Geordie, z którym osiąga upragniony sukces. W tym momencie podobieństwa z większością tego typu książek kończą się.
Przeważnie po dotarciu na szczyt zespoły nagrywają kolejne przeboje. Ich albumy zaczynają pokrywać się najpierw złotem, a następnie platyną. Oczywiście nie może zabraknąć w międzyczasie wzlotów i upadków, ale generalnie wszystko zmierza we właściwym kierunku.
W przypadku Briana Johnsona jest inaczej. Tak jak się niespodziewanie pojawiło, tak szybko nastąpiło zakończenie kariery scenicznej. Zespół przestaje istnieć, a nasz bohater, z długami, zmuszony zostaje pójść do zwykłej roboty. Ten fragment książki dość dobrze oddaje bezduszność machiny show-businessu. Pokazuje również, co dzieje się z muzykami, gdy z różnych względów zmuszeni są odejść z branży muzycznej. Jak nieraz upadek potrafi niezwykle zaboleć.
Historia ta ma – o czym na wstępie wspomniałem – jednak dobre zakończenie. Poprzez splot różnych wydarzeń Johnson zostaje zaproszony na przesłuchanie do AC/DC i praktycznie z miejsca zostaje członkiem zespołu, w którym śpiewa do dziś. Ale o kulisach wspólnych występów z AC/DC już tutaj nie przeczytamy. Autor po opisaniu prac przy nagrywaniu Back in Black stawia ostatnią kropkę, pisząc jednocześnie w postscriptum: „…po sukcesie Back in Black jeszcze wiele dekad nagrywałem i koncertowałem z AC/DC, ale te opowieści zachowam na inną okazję i inną książkę”4.
Nie jest to więc książka o AC/DC z czasów jego ostatniego wokalisty, choć fani znajdą tu troszkę informacji o swoim ulubionym zespole. Co ciekawe, ścieżki Briana Johnsona w różny, dziwaczny sposób przecinały się z muzykami AC/DC. Być może był to splot przypadkowych zdarzeń, a może znak z góry?
Żywot Briana to obok Ja, Ozzy moja ulubiona autobiografia muzyczna. I nie chodzi tu o samą historię, a język, jakim została ona opowiedziana. O tę lekkość sprawiającą, że nie sposób oderwać się od lektury. Brian Johnson potrafi ciekawie opowiadać. Dobrze też kreśli przemysłowe realia powojennej Anglii czy świat klubów robotniczych, w których swe kariery zaczynało wielu gigantów muzycznych. Książka warta zapoznania się.