









Łukasz Brudnik: Czy praca reportera to misja, próba zmienienia świata, a może walka z wiatrakami?
Anna Goc: Trudne pytanie na początek... Powiedziałabym raczej, że praca reportera to spotkania z ludźmi, o których dotąd nie widzieliśmy za dużo, albo wiedzieliśmy sporo, ale źle.
Sześć lat temu, gdy zaczynałam pracę nad Głuszą, nie znałam nikogo głuchego. Bardzo dobrze pamiętam emocje po pierwszym spotkaniu z głuchym małżeństwem. Opowiedzieli mi o tym, jak ich syn stracił przytomność, a oni nie byli w stanie wezwać karetki. Nie mogli zadzwonić, to jasne. Ale jak to możliwe, że nie działał żaden system powiadamiania, który pozwoliłby osobom głuchym wezwać pomoc w sytuacji nagłej? Wyszłam z ich domu z wieloma pytaniami. Chciałam zrozumieć, jak się żyje osobom głuchym w Polsce i na czym polegają bariery komunikacyjne, o których głusi tak często mówią.
Nie wiem, czy reportaże zmieniają świat. Wiem, że warto je pisać. Choćby po to, żebyśmy się mogli o innych, ale też o sobie, więcej dowiedzieć.
Gdy pytam głuchych, jakie zmiany ich zdaniem są najpilniej potrzebne, wskazują zwykle na edukację. Do podobnych wniosków doszli autorzy raportu Najwyższej Izby Kontroli – „Edukacja głuchych i niedosłyszących do reformy”, który został opublikowany w połowie grudnia 2022 roku.
Ł.B.: Czy zdarza się, że podczas rozmów, albo w trakcie pisania tekstu nachodzą Panią wątpliwości, że nie zdoła odpowiednio przedstawić problemu, którym aktualnie się zajmuje?
A.G.: Wątpliwości są, i dobrze, że są. Jako reporterzy bardzo często wchodzimy w nową społeczność, opisujemy problemy ludzi, o których dotąd nie mieliśmy pojęcia. Dlatego staramy się dowiedzieć o nich jak najwięcej.
Zależało mi na tym, żeby Głusza pokazała rzeczywistość z perspektywy osób głuchych. Bartosz Marganiec, jeden z głównych bohaterów książki, napisał, że Głusza jest nie tylko o Głuchych, ale też z Głuchymi napisana. Zbierając materiał mogłam liczyć na wsparcie osób głuchych, także tłumaczy i tłumaczek polskiego języka migowego, lingwistów, pedagogów, historyków oraz osób, które żyją z głuchymi, czyli słyszących dzieci głuchych rodziców – CODA (Child of Deaf Adults).
Ł.B.: Tematem Głuchych interesuje się Pani od wielu lat. Czym zatem tak Panią ujął, że pociągnął za sobą decyzję o głębszej analizie i poświęceniu mu książki?
A.G.: Kolejne spotkania z osobami głuchymi uświadamiały mi, jak mało o nich wiemy. Głusi to chyba jedna z najmniej poznanych mniejszości w Polsce.
A gdybyśmy spojrzeli na głuchych jak na mniejszość językową? – zaczęłam się zastawiać. Dostrzegli, że głusi, podobnie jak my, słyszący, realizują się zawodowo – są artystami, sportowcami, wykładowcami, a różnica między nami polega tylko na tym, że posługujemy się innymi językami, choć jesteśmy obywatelami i obywatelkami tego samego kraju.
Zaciekawił mnie także język osób głuchych, czyli polski język migowym. Zwłaszcza jego historia. Jak powstawał wokół szkół dla głuchych, a potem dynamicznie rozwijał się. Dlaczego był zakazywany i jak mimo tego przetrwał.
Historie, które opowiadali mi głusi, rodziły kolejne pytania: czy ludzi można opuścić językowo? Zakazać im używania języka, który jest ich pierwszym, a często jedynym językiem? I jak długo można walczyć o własny język?
Ł.B.: Dokładnie tak też odbieram Głuszę, jako książę, w której udowadnia Pani, że osoby głuche są takie same jak my, tylko posługują się innym językiem – migowym. Na jakie jeszcze elementy chciała Pani zwrócić czytelnikom uwagę?
A.G.: Wiedziałam, że nie napiszę portretu środowiska głuchych, które jest duże i bardzo zróżnicowane. Zdecydowałam, że Głusza będzie o tych głuchych, którzy posługują się polskim językiem migowym – językiem, który ma własne słownictwo i gramatykę. I o ich drodze do języka.
W tym sensie to także opowieść o wspólnocie ludzi, których połączył język. Głusi czasami powtarzali, że czują się ‘inni’ tylko wtedy, kiedy są wśród słyszących, a gdy są sami ze sobą, głusi z głuchymi, mogą bez przeszkód rozmawiać.
To jest także historia poszukania własnej tożsamości – próby odnalezienia się wśród słyszących i wśród głuchych.
Głusi nie chcą być nazywani „głuchoniemymi”, bo przecież nie są „niemi”, mają swój język. Słowo „głuchy” zapisują dużą literą, gdy chcą podkreślić tożsamość, kulturę, wspólnotę doświadczeń, a małą, gdy zwracają uwagę na medyczny aspekt głuchoty.
Ł.B.: Bardzo dużo porusza Pani kwestii związanych z edukacją w szkołach dla osób głuchych. Zdanie mówiące, że w 190-letniej historii poznańskiej szkoły maturę zdało dwóch, może trzech głuchych uczniów, dosłownie przeraża. Zwłaszcza że mowa tutaj przecież o szkole dla głuchych dzieci! Czy szkoła poznańska to odosobniony przypadek czy niestety reguła? Czy przyczyną takiego stanu rzeczy może być fakt, że nawet w tego typu placówkach edukacyjnych nauczyciele nie znają podstawowego i najbliższego języka komunikacji swych podopiecznych, czyli PJM?
A.G.: Edukacja jest obszarem, na który głusi najczęściej zwracają uwagę. Opowiadają o niej właściwie wszyscy – niezależnie od tego, którą szkołę skończyli i w której części Polski mieszkają. Z historii, które wciąż do mnie docierają, wynika, że problem dotyczy wielu szkół. W raporcie Najwyższej Izby Kontroli jest informacja, że 60 procent nauczycieli, którzy pracują w szkołach dla głuchych, nie posługuje się biegle polskim językiem migowym. Ale są też szkoły, w których pracują nauczyciele dwujęzyczni – używają na lekcjach polskiego języka migowego i języka polskiego, w zależności od potrzeb uczniów.
Warto podkreślić, że sami nauczyciele są w trudnej sytuacji: nierzadko w jednej klasie są dzieci głuche, które używają polskiego języka migowego, dzieci słabosłyszące, które mogą i chcą rozwijać się w języku polskim oraz dzieci z innymi potrzebami komunikacyjnymi. Jak poprowadzić lekcję, żeby wszyscy uczniowie z niej skorzystali?
Po publikacji Głuszy odzywają się do mnie także nauczyciele, którzy przyznają, że studia nie przygotowały ich do pracy z głuchymi uczniami i uczennicami. Kończyli je bez wystarczających kompetencji językowych i dopiero w szkole dla głuchych uczyli się migać. Inni wspominają, że w czasie studiów byli przekonywani przez wykładowców, że do głuchych dzieci nie wolno migać, tylko trzeba mówić, by nauczyły się żyć wśród słyszących.
Głusi podkreślają, że dopiero teraz, po latach, potrafią odnieść się do tego, co działo się na lekcjach. Opowiadają, że niewiele z nich rozumieli, a ci, którzy potrafili czytać z ruchu warg nauczycieli i biegle migali, czasami pełnili rolę tłumaczy. Niektórzy głusi doceniają to, że w szkole nauczyli się mówić, choć nie słyszą swojego głosu. Inni – nazywają naukę mówienia przemocą.
Ł.B.: Język migowy jest zróżnicowany w zależności od regionu Polski. Czy pojawiają się próby stworzenia uniwersalnego polskiego języka migowego? Czy w ogóle jest to możliwe?
A.G.: Niektóre znaki miga się inaczej na przykład na Śląsku czy w Szczecinie – to prawda. Nie ma jednak potrzeby „ujednolicania” polskiego języka migowego – jak każdy język może mieć odmiany.
W latach 90. XX wieku prof. Marek Świdziński, gramatyk formalny, oraz Małgorzata Czajkowska-Kisil, zapoczątkowali badania nad polskim językiem migowym. Od 2010 roku działa Pracownia Lingwistyki Migowej na Uniwersytecie Warszawskim, którą kieruje prof. Paweł Rutkowski. Zespół lingwistów, także głuchych, tworzy Korpus Polskiego Języka Migowego, który obecnie jest jednym z największych na świecie. Powstaje opis gramatyczny języka, są prowadzone badania nad komunikacją wizualno-przestrzenną. Dzięki temu coraz więcej wiemy o polskim języku migowym.
Ł.B.: Od paru lat funkcjonuje w naszym kraju ustawa dotycząca zapewnianiu w sferze publicznej dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami. Czytając Głuszę można jednak odnieść wrażenie, iż mamy do czynienia z martwym przepisem. Czy naprawdę jest aż tak źle?
A.G.: Sytuację osób głuchych w Polsce zmieniły dwie ustawy, które zobowiązały instytucje publiczne do zapewnienia komunikacji osobom głuchym. Są to ustawa o polskim języku migowym z 2011 roku i ustawa o zapewnieniu dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami z 2019 roku. Ustawa o dostępności daje głuchym możliwość złożenia wniosku o zapewnienie tłumacza polskiego języka migowego. Jeśli instytucja nie wywiąże się z tego obowiązku, głusi mogą złożyć skargę, a jeśli ta zostanie rozpatrzona pozytywnie – na instytucję zostaje nałożona grzywna.
Co ważne: głusi mogą wybrać preferowaną formę komunikacji. Kilka tygodni temu opisywałam w „Tygodniku Powszechnym” sytuację dwóch głuchych kobiet, które próbowały złożyć zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa na komendzie policji. Z relacji kobiet, a także informacji uzyskanych od rzeczniczki prasowej komendy, wynika, że policjant dyżurny polecił kobietom, by swoją sprawę opisały i wysłały zawiadomienie mailem. Kobiety chciały to zrobić na miejscu, korespondując z policjantem pisemnie. I zgodnie z ustawą miały do wyboru tej formy komunikacji prawo. Nie powiedziałabym, że zapisy ustawy są martwe. Raczej brakuje czasami wiedzy, jakie ustawa daje możliwości.
Ł.B.: W ostatnim rozdziale podaje Pani kilka przykładów na to, jak wygląda sytuacja osób głuchych na świecie. Czy Polska aż tak bardzo odstaje od innych krajów?
A.G.: Żeby odpowiedzieć na to pytanie, musiałabym dokładnie prześledzić, jak wygląda sytuacja osób głuchych w innych krajach. To wymagałoby wielu tygodni pracy na miejscu i rozmów z osobami głuchymi.
W lipcu 2019 roku byłam we Francji na XVIII kongresie Światowej Federacji Głuchych, na który przyjechali głusi z kilkudziesięciu krajów. W swoich referatach – a te wygłaszali w rodzimych językach migowych, które potem były tłumaczone na jeden z języków fonicznych i na inne języki migowe – opowiadali o sytuacji głuchych w ich krajach. Wielu prelegentów zwracało uwagę na edukację osób głuchych, także na brak dostępności tłumaczy. Podkreślali jednak, że mówienie o barierach komunikacyjnych głuchych zaczyna przynosić efekty. Problemy są więc podobne.
Ł.B.: Czy dalej zamierza Pani pisać o osobach głuchych, czy aktualnie pracuje Pani nad innym tematem?
A.G.: Po publikacji Głuszy odzywają się do mnie głusi, a także osoby związane ze środowiskiem. Na pewno opiszę ich historie. Czy będzie kolejna książka? – Tego jeszcze nie wiem.
Anna Goc – reporterka, współpracowała z krakowską redakcją „Gazety Wyborczej”, obecnie redaktorka „Tygodnika Powszechnego”. Laureatka VI edycji Konkursu Stypendialnego im. Ryszarda Kapuścińskiego, Grand Prix Nagrody Dziennikarzy Małopolski oraz Nagrody Krakowa Miasta Literatury UNESCO. Trzykrotnie nominowana do Nagrody Grand Press w kategorii Reportaż prasowy. W 2022 roku wyróżniona przez Amnesty International Polska za reportaże o prawach osób g/Głuchych. Autorka książki reporterskiej Głusza (wydawnictwo Dowody), która otrzymała nominację do Odkryć Empiku 2022 w kategorii Literatura oraz była finalistką Konkursu „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej w kategorii Najlepsza książka wydana w 2022 roku. Teraz znalazła się w finale Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego 2023.
*Polski język migowy (PJM) jest językiem wizualno-przestrzennym używanym w codziennej komunikacji przez społeczność Głuchych w Polsce. Wielka litera w zapisie słowa Głusi ma wskazywać, że społeczność ta postrzegana jest tutaj jako mniejszość językowa. Podobnie jak inne naturalne języki migowe europejskich Głuchych PJM należy do językowego i kulturowego dziedzictwa Europy i, jako jego część, powinien być chroniony. (za: Korpusowy Słownik Języka Migowego: www.slownikpjm.uw.edu.pl/page/opjm)