- Nr 1/2024 (LXVIII)
- ISSN 2083-7321
Damian Drzazga
Dział Wspomagania Procesów Bibliotecznych WBP w Opolu
Prasówka z przeszłości: „Bibliotekarstwo jako powód sporu rodzinnego”
Ostatni dostępny mi numer „Nowin Codziennych” z 1922 roku wydany był 3 września. Po kilku miesiącach zmianie uległ redaktor odpowiedzialny. Figuruje tam Augustyn Kośny, ważny polski działacz społeczny i polityczny, którego imieniem została nazwana jedna z ulic współczesnego Opola.
Źródło: Ludzie spod znaku Rodła: biografie działaczy Związku Polaków w Niemczech na Śląsku Opolskim. t. 1.
Do ciekawych, choć z perspektywy współczesnego człowieka mrożących krew w żyłach, wydarzeń doszło 1 sierpnia w Berlinie. Bank Rzeszy nie wydał w dostatecznej ilości pieniędzy, które miały być rozdysponowane pomiędzy poszczególne, pomniejsze berlińskie banki. Placówki w związku z tym nie miały odpowiedniej ilości gotówki, zainteresowani wypłaceniem środków nie mogli więc otrzymać należnych im kwot. Jak opisuje gazeta, w bankach doszło w związku z tym do przykrych scen. Niestety, „pin i zielony” wtedy jeszcze nie działały…
Współcześnie często słyszymy o napięciach na linii politycznej Turcja–Grecja. „Nowiny Codzienne” w 1922 roku również donosiły o konfliktach pomiędzy tymi dwoma państwami. Wtedy jednak problem był dużo bardziej poważny, na wrzesień 1922 roku przypadał schyłek grecko-tureckiej wojny, która wybuchła trzy lata wcześniej. Ogólne informacje dotyczące wojska i konfliktów zbrojnych w tym właśnie numerze „Nowin” wyróżniają się dla mnie szczególnie. Wspomniane są bowiem również operacje wojskowe w regionie miasta Melilla – była to część wojny, która toczyła się pomiędzy Hiszpanią, a plemionami Berberów połączonymi w tzw. Republikę Rifu (obecnie północne Maroko). W okolicy miejscowości Brownsville (obecnie pogranicze USA i Meksyku) także zarejestrowano napięcia. Gazeta donosi, że uzbrojone grupy rewolucjonistów pod dowództwem zbuntowanych generałów zapowiedziały obalenie ówczesnego meksykańskiego prezydenta Álvaro Obregóna. Na koniec informacja z Japonii: na południowo-zachodnim wybrzeżu Kamczatki zatonął krążownik „Niitaka”, uderzył w niego silny tajfun. Siła wiatru zepchnęła go na pobliskie skały, poważnie uszkodziła i przewróciła. Późniejsza ekspedycja japońska stwierdziła, że statek nie nadaje się już do naprawy i wysadziła jego resztki. Na pamiątkę tego wydarzenia postawiono betonowy obelisk z fragmentem masztu zniszczonego okrętu. W katastrofie zginęły 284 osoby, a kapitan, który miał przeżyć wydarzenie, według rosyjskich źródeł popełnił seppuku (rytualne japońskie samobójstwo).
Dla kontrastu do tych brutalnych wydarzeń spieszę również donieść, że we wrześniowym numerze „Nowin Codziennych” znalazł się fragment krótkiej noweli Elizy Orzeszkowej Czy pamiętasz? Opowiada ona o losach mężczyzny, który mimo już dojrzałego wieku, dobrej posady, bogatego mieszkania i dobrego zdrowia wciąż nie ma żony. Bohater zastanawia się nad swoim życiem i popełnionymi na przestrzeni lat błędami.
Cuda natury w Opolu. Przy dawnym Karls Platz 4 (obecnie ul. Sienkiewicza 2) przed gospodą „Zum Russischen Kaiser” (Pod Rosyjskim Carem) ponownie zakwitł kasztanowiec, tym samym równolegle do kwitnących kwiatów na drzewie można było podziwiać dojrzałe kasztany.
Gliwice:
Pewien kupczyk z Bytomia skradł swemu pracodawcy 250 marek. Ujęto go w Hamburgu. Podczas transportu do Bytomia usiłował popełnić samobójstwo. W pobliżu Łabęd wszedł do wychodka i zadał sobie nożem 5 ciężkich ran. W niebezpiecznym stanie umieszczono go w lecznicy miejskiej.
Bobrek (obecnie dzielnica Bytomia):
W biurze huty Julii ukradziono maszynę do pisania marki Stoewer. Złodziej uszedł z zdobyczą bez pozostawiania śladu.
Laurahuta (obecnie Siemianowice Śląskie):
Szewc Franciszek Malina, liczący przeszło 50 lat życia, powiesił się na pasku. Sąsiedzi opowiadają iż Malina popełnił samobójstwo w stanie nietrzeźwym. Co spowodowało samobójstwo nikt nie może powiedzieć.
W „Nowinach Codziennych” barwnie opisana została także ciekawostka obyczajowa z kraju kwitnącej wiśni – na szczęście z happy endem. Redakcja dotarła do zagranicznego wywiadu, w którym pewna Japonka żaliła się, iż kobiety w Japonii nie mają łatwego życia. Twierdziła, że skrajnie błędne jest często przez nią spotykane wyobrażenie japońskiej kobiety jako spokojnej i szczęśliwej osoby, przyodzianej w kimono, schowanej w niewielkim domku i mieszkającej wśród lakierowanych mebli. Kobiety w jej rodzinnym kraju mają przede wszystkim utrudniony dostęp do uczelni wyższych, jedynym przewidzianym dla nich zawodem jest nauczycielka – każda inna profesja wymagająca pobierania dalszej nauki uznawana jest wręcz za niemoralną. Hana Kato zaznaczała, że poglądy te są mocno zakorzenione w umysłach zarówno mężczyzn – którzy kobietami pogardzają i uważają za coś niedokończonego – jak i samych kobiet. Przykładowo wybór męża odbywa się na podstawie przedstawieniu dziewczynie kilku zdjęć potencjalnych kandydatów, z których wybiera jednego. Dla formalności spotyka się z nim raz czy dwa, jednak wyjścia za mąż oczekuje się już nawet po tygodniu od pierwszej „randki”. Kością niezgody w rodzinie panny Kato była jej nieprzyzwoita chciwość wiedzy. Hana chciała bowiem zostać bibliotekarką, matka jej z tego tytułu wpadła w rozpacz, zamknięto przed nią drzwi domu rodzinnego, a ją samą wyklęto, twierdząc, że sprowadza srom na całą rodzinę. Aby przeżyć przez pewien czas, Hana nauczała w niewielkiej szkole, by móc zarobić na swe podstawowe utrzymanie. Z czasem jednak rodzice postanowili zmienić swój stosunek do córki i jej życiowych planów. Rodzina pojednała się, a panna Kato uzyskała zgodę na wyjazd na upragnione studia bibliotekarskie do Ameryki. Aż chce się dopisać – doceniajcie bibliotekarzy!
W numerze tym pojawia się również kilka interesujących reklam.
S. Benger poleca swój dom mód, przy ulicy Krakowskiej 21. Zapraszani są nowożeńcy, a także inne osoby pragnące eleganckich ubrań. Obecnie, według moich ustaleń, powinna to być kamienica, w której mieści się restauracja „Starówka”.
Pod adresem Krakowska 40 mieścił się skład maszyn, w którym można było kupić najlepsze centryfugi na świecie. Adres ten to przede wszystkim Hotel Deutsches Haus, patrząc jednak na mapę, można zauważyć, że był to rozległy budynek i znajdowało się tam wiele różnych lokali.
Jerzy Jurczyk z kolei pozwala sobie na zareklamowanie swojego sklepu z zegarkami oraz innymi wyrobami ze złota i srebra. Dobrze zaopatrzony skład mieścił się na Placu Wilhelma 15, czyli obecnym Placu Kopernika również pod numerem 15. Jest to mała, acz śliczna kamieniczka z kolekturą Lotto.