Damian Drzazga
Dział Wspomagania Procesów Bibliotecznych WBP w Opolu


Prasówka z przeszłości: „Bomba w cukierni”


Jedyny dostępny mi numer „Nowin Codziennych” z 1923 roku dotyczy 11 marca. Poza bieżącymi sprawami politycznymi głównie z Niemiec dowiadujemy się, że nastąpiła kolejna zmiana na stanowisku redaktora prowadzącego – został nim Stefan Szczepaniak.

Gazeta donosi również o poważnej strzelaninie w Katowicach, w której zginął jeden policjant, a drugi został ranny. Cała akcja działa się w teatrze miejskim, co gorsza bandyci zbiegli z miejsca zbrodni. Śledczy wpadli jednak na trop, który zaprowadził ich na róg ulic Warszawskiej i Lubeckiego – również w Katowicach. Po zorganizowaniu zasadzki i rozpoznaniu sprawców wybuchła kolejna strzelanina, w której oboje poszukiwani stracili życie. Należy też zaznaczyć, że przestępcy mieli tylko 20 i 28 lat.

Redakcja „Nowin” cytuje także wypowiedź Stefana Żeromskiego na temat tego, w jakich warunkach żyją i tworzą literaci. Żyć z pióra, to ciężki zawód. Zdaje mi się, że literat jest po prostu robotnikiem, utrzymującym się z zarobku dziennego. Jeżeli wyda wszystko, co uzyskał z wydania książki, staje przed trudnem pytaniem: co dalej? Chyba następna książka. Nie można nic pisać od ręki, dlatego tylko, że musi wyjść. W przyszłości pozostaje jeszcze zbiorowe wydanie. Ale niekiedy czeka się na nie długo lub wręcz nadaremnie. Znam pisarza, który dziś, po trzydziestu latach pracy, znalazł się wraz z rodziną w położeniu bez wyjścia. Mogę się poszczycić, że byłem pierwszy, który wskazał na konieczność zawodowego zorganizowania literatów. To jest jedyna droga polepszenia bytu pracowników pióra.


Stefan Żeromski (w środku) w Konstancinie z lekarzami Janiną Misiewicz i Antonim Kaczyńskim, 1925 r., źródło: Polona

W Raciborzu biją na alarm. W roku poprzednim postradało życie 13 dzieci wskutek spalenia lub zaczadzenia i to z winy rodziców. Władze uczulają na przestrzeganie zasad bezpieczeństwa i niezostawianie maluchów samych oraz uświadamiają, jak poważne kary grożą rodzicom za niedopełnianie swoich obowiązków.

Na początku XX wieku w obecnej dzielnicy Raciborza – Płoni funkcjonowała duża fabryka produkująca węgle elektrodowe. Do zwiększonego popytu na wytwarzane towary przyczynił się wynalazek prądnicy prądu stałego oraz szerokie zastosowanie lamp łukowych, co spowodowało, że zakład stale się rozwijał. W 1916 roku zatrudniał już 2000 osób, produkowano na rzecz przemysłu stalowego, aluminiowego oraz na eksport. Kolejne lata to wytwarzanie wyrobów węglowych o niezwykle wysokim stopniu czystości na rzecz przemysłu chemicznego i elektrotechnicznego na całym świecie1. Raciborski zakład przez mieszkańców „pieszczotliwie” nazywany był czarną budą lub grzecznej – cytując „Nowiny” – czarną fabryką. „Nowiny” informują również, że w marcu 1923 roku wypadkowi w owej fabryce uległ 23-letni ślusarz Jerzy Szamsza, spotkało go pożałowania godne nieszczęście – spadł mu na głowę kawał żelaza, ciężko przy tym raniąc.

W Warszawie przy ulicy Dzikiej 17 swoją cukiernię prowadził niegdyś Izrael Łopata. Pewnego dnia jak podejrzewał sam bohater tejże opowieści, „koledzy” ze związku piekarskiego zrobili mu psikusa, który o mało nie przyprawił go o uszczerbek na zdrowiu. Cukiernię odwiedziła bowiem tajemnicza dziewczyna, która przyniosła formę z ciastem do wypieczenia. Przedsiębiorca zabrał się do pracy i upiekł ciasto, po wyciągnięciu go z pieca dostrzegł jednak, że znajduje się w nim pewien przedmiot, który wygląda jak bomba. Oniemiały wprost z przerażenia cukiernik wraz z synem przeniósł ciasto na pobliski komisariat. Na miejscu dyżurujący posterunkowi zauważyli, że owa „bomba” zatkana jest zwykłym korkiem, który należy usunąć, by sprawdzić dokładnie obiekt. Na pomysł otwarcia totalną paniką zareagował sam pan Łopata: widząc to cukiernik i syn jego błagali aby nie robił tego gdyż "bomba" może wybuchnąć i wszystkich ich pozabijać. Protesty jednak na nic się zdały, korek został usunięty, a w środku okazało się, że nie ma bomby tylko kolejne ciasto. Po odbiór ciasta wspomniana wcześniej tajemnicza dziewczyna nie zgłosiła się. Zapewne na komisariacie „śmiechom nie było końca”…


Książka informacyjno-adresowa "Cała Warszawa", 1930 r., źródło: Polona

Redakcja „Nowin” powołuje się też na zagraniczny „Daily News” i donosi o kontrowersyjnej ustawie, która rozważana jest w Turcji. Zgromadzenie narodowe w Angorze rozpatruje projekt ustawy, według której każdy Turek będzie zobowiązany ożenić się do 25 roku życia. Każda para małżeńska musi mieć co trzy lata dziecko. Ustawa ta powołuje się na wyludnienie, jakie w ostatnich czasach nastąpiło w Azji Mniejszej.

Z ogłoszeń zawartych w tym numerze mocno wyróżnia się skład maszynowy J. Langego w Jemielnicy, a także Banki Ludowe w Raciborzu i Wodzisławiu, które załatwiają wszelkie interesa bankierskie.

Z kolei na Hospitalstrasse 3 (obecnie ulica Szpitalna 3 i kamienica z popularnym Pubem Highlander) mieścił się zakład mistrza stolarskiego Ernesta Kaczmarka. Zapraszał on wszystkich zainteresowanych urządzaniem mieszkania, zakupem szafy czy łóżka. W ogłoszeniu znajduje się dopisek, że lokal znajdował się przy tzw. Targu Maślanym. Był to plac po dawnym młynie tuż przy wspomnianej kamienicy2.


Wybrane reklamy z „Nowin Codziennych”, 1923 r.


[1] artykuł autorstwa Pawła Newerli, dostęp: luty 2024.
[2] artykuł autorstwa Grzegorza Bogdoła, dostęp: luty 2024.

                                                              

"Bibliotekarz Opolski" jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa - Na tych samych warunkach 3.0 Polska